Holandia (Amsterdam) kosmetycznie - relacja i niespodzianka (post gigant)
3/14/2015
Kilka słów wstępu....
Co robi każda kosmetykomaniaczka jak słyszy słowo - wycieczka?
Szuka sklepów po których będzie mogła buszować!
I umówmy się - zwiedzanie, zabytki, muzea, knajpki są równie ważne, ale bez zaznaczenia na mapie ulubionych tudzież ulubionych w nadziei sklepów kosmetycznych się nie obejdzie.
I dzielnie musi to zdzierżyć nasz towarzysz (-e) - w moim przypadku mąż! On nie tylko znosi to z miną bez protestu, ale też towarzyszy mi w zakupach z aparatem w dłoni, dzięki czemu ja mogę Wam zdać relacje (no i oczywiście pogrążyć się w świecie zagranicznym kosmetycznym).
A więc do dzieła!!!
Holandia kosmetycznie
Nie ukrywam, że moim głównym celem był Lush i Rituals. Mocno ubolewam, iż mimo dużych potrzeb kosmetycznych Polaków żaden z tych sklepów wciąż do nas nie dotarł....
Markę Rituals poznałam dzięki sauri i subi, za co dziewczynom bardzo jestem wdzięczna, bo odkryłam swoją nową miłość (ale ciiii, to później, w recenzjach ;) )
W Rituals - marce holenderskiej jest tak trochę jak w naszym Phenome, wanienka, testery, przemiłe i doradzające Panie, świetne składy, magia zapachów, proste opakowania, wysokie ceny.
Ale wierzcie mi, że warto!
Lush znacie już z moich hiszpańskich opowieści. Ja miałam tą przyjemność być w sklepie firmowym po raz trzeci i za każdym razem obecność sklepu wyczuwam już zza rogu :)
W samym Amsterdamie zainteresowała mnie jeszcze drogeria De Tuinen, ciekawe produktu marki plus od ręki dostępna np. Weleda :) Dobre ceny i całkiem niezłe promocje!
Poza tym sklepy jak sklepy, drogerie typu Rossmann, L'occitane i inne znane nam marki :)
Jeśli zaś chodzi o moje kosmetyczne wybory to muszę przyznać, że jestem nieco zawiedziona. Ponieważ w niedzielę mieliśmy zatrzymać się na 3h w Niemczech w Bremen, planowałam solidny nalot na DM (Balea, Alverde, Kneipp) i solidnie się rozczarowałam, kiedy okazało się, że w DE w niedziele sklepy są nieczynne :(
Do koszyka wpadło mi zatem jedynie kilka produktów:
Kilka słów ode mnie
Muszę przyznać, że Amsterdam wyjątkowo mi się podobał! Kanały ciągnące się przez całe miasto, pozytywni ludzie, łatwość zwiedzania, przepyszne naleśniki i gofry zostaną mi w pamięci. Oprócz Rijksmuseum wybraliśmy się jeszcze do Madame Tussauds czy do słynnej dzielnicy czerwonych latarni ;) Nie obyło się też bez wizyty przy zamieszkanym wiatraku! Nasza pilotka opowiadała nam mnóstwo ciekawostek o kraju, historii, tradycjach czy wydarzeniach dzięki czemu mam w głowie milion wspomnień i obrazków.
Przywieźliśmy prawdziwe, przepyszne farmerskie sery żółte z różnymi dodatkami oraz sadzonki tulipanów, których ogrom wyboru powala przeciętnego użytkownika.
Chociaż wiedziałam, że Holandia słynie z dużej ilości rowerzystów to byłam zaskoczona tym, że mają oni tam pierwszeństwo, drogi rowerowe to podstawa miasta, a na każdym rogu czai się rower tudzież rowerzysta ;)
Jedynie czym jestem zawiedziona to jedzenie! Poza belgijskimi frytkami, których smak naprawdę jest godny uwagi obiady i kolacje w restauracjach na terenie Amsterdamu nie trafiły w mój gust. W pamięci pozostanie mi słodki kurczak w sosie orzechowym, niesmaczna szarlotka czy meatballs które pływały zarówno w zupie jak i w sosie do ziemniaczków. Do tego zupa z kurczaka na każdym kroku ;) Holendrzy ponoć nie mają swojej tradycyjnej kuchni.
Trochę też czasu spędziliśmy na mistrzostwach świata w łyżwiarstwie szybkim w urokliwej miejscowości Heerenveen. Mieliśmy też przyjemność poznać osobiście złotego medalistę Pana Zbigniewa Bródkę i całą ekipę reprezentacji. W Holandii w połowie lutego temp. wynosiła 10-13 stopni, słońce świeciło, a przebiśniegi przebijały się przez trawę ;)
W pamięci na długo pozostanie przepyszna kolacja walentynkowa, która odbyła się na 17 piętrze hotelu Ramada Amsterdam (a pomyśleć, że ubiegłoroczne walentynki spędziłam na poznańskim SORze ;) )
4 dni wycieczki minęły błyskawicznie!
Jeszcze dla Was kilka wspomnień uwiecznionych na zdjęciach....
Niespodzianka!
Jeżeli ktoś dotarł do końca postu zdecydowanie należy mu się nagroda. Dla moich followersów na instagramie przygotowałam mały Ritualsowy upominek :)
Wystarczy się zgłosić https://instagram.com/p/0NY8-PqBri/?taken-by=dezemka pod zdjęciem :)
A ja z chęcią poczytam o Waszych spostrzeżeniach odnośnie niniejszego postu, Holandii, Amsterdamie i kosmetycznym świecie :) Piszcie w komentarzach!
18 komentarze
Wydałabym tam majątek ;p
OdpowiedzUsuńhaha to prawda :)
UsuńAle cudowności kosmetyczne. Chyba bym tam przepadła...
OdpowiedzUsuńCiężko się powstrzymać :)
Usuńno nareszcie się doczekałam relacji! :) latałam jak opętana po tym Amsterdamie haha widzę, że trochę się od tego czasu zmieniło...
OdpowiedzUsuńMusisz pojechać raz jeszcze!
Usuńrituals nie mialam:) a szkoda
OdpowiedzUsuńPewnie kiedyś do nas dotrze :)
Usuńbyłam ostatnio w Berlinie właśnie w niedzielę, ale szczęściem 8 marca była u nich niedziela handlowa, więc odwiedziłam DM <3 Lush też odwiedziłam, ale jakoś nic mnie nie porwało.. ;d
OdpowiedzUsuńNo to fart z tą niedzielą:)
UsuńWidzę, że udana wycieczka ;)
OdpowiedzUsuńBardzo!
UsuńByłam w Amsterdamie w ubiegłe wakacje ;) Klimat miasta rzeczywiście jest świetny. Strasznie miło wspominam tramwaje wodne i pyszne frytki!
OdpowiedzUsuńW lato to już w ogóle super :)
UsuńMam ten peeling do ciala i olejek pod prysznic (ten zielony) z Rituals. Peeling super, ale olejek mnie rozczarowal.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze wycieczki! Piekne zdjecia! Az chce sie jechac...
Przychylam się do Twojej opinii, też zawiodły mnie te olejki :(
UsuńSuper, że wyjazd udany, aż zazdraszam ;)) Sama się myślę tam wybrać.....Niemcy widzę zrobiły niespodziankę ;)) no mi się u nich te wolne niedziele podobają ;)
OdpowiedzUsuńLush udaje mi się ściągnąć przez koleżanki, co nie zmienia faktu, że chętnie sama bym pobuszowała w sklepie
OdpowiedzUsuńale jeszcze chętniej do Rituals bym wpadła :))