­
Nie wyrażam zgody na kopiowanie, rozpowszechnianie, przetwarzanie ani jakiekolwiek inne używanie zdjęć, treści, elementów graficznych z mojego bloga.

Joppa Minerals

2/26/2011


 Jakiś czas temu w Joppa Minerals była darmowa wysyłka od 15$
Stwierdziłam że i ja zaryzykuje.

Zakupiłam KITa dla cery suchej
otrzymałam dodatkowo dwa gratisy.

Wszystko przetestowałam i chciałabym się podzielić opinią

Pierwsze pozytywne zaskoczenie to prędkość, zamówienie otrzymałam bardzo dobrze opakowane zaledwie po kilku dniach.
Druga sprawa to pojemniczki - wszystko w bardzo poręcznych pojemniczkach, ładnie opisane i wykonane
Trzecia to - ilość, sample wystarczają naprawdę na dobre kilka a nawet kilkanaście użyć, tak więc porządnie można przetestować każdy z kosmetyków.





Na początek chciałabym się podzielić wrażeniem zapachowym - kosmetyki z joppy "pachną" mi bardzo chemicznie, całkiem inaczej niż drogeryjne zakupy z którymi miałam dotychczas do czynienia. W pierwszym zetknięciu myślałam że się nie przyzwyczaję do tej laboratoryjnej otoczki ale dzisiaj już to akceptuje.
Na uwagę zasługują również świetne składy tych kosmetyków ;)

Avocado Cream Moisturizer -To krem do ciała i twarzy, bardzo gęsty i skondensowany, przez co trzeba go raczej wklepać niż wsmarować. Krem ładnie nawilża, według producenta ma odmłodzić skórę i wyrównać blizny. Po próbce tego się nie da oczywiście zauważyć. 
Krem ogółem oceniam na 3, nie zachwycił mnie, skóra była wygładzona, delikatna, jednak przy aplikacji bardzo mnie piekła, to samo miałam z oczami. To ewidentnie utwierdza mnie w przekonaniu że dużego pudełka sobie nie zamówię. 


Hempatchouli Cream now with Sandalwood - krem do twarzy który w pierwszym kontakcie mnie zachwycił, cudownie wygładził skórę, mimo ściągnięcia policzków dotykając je czułam jakbym dotykała jedwab. Starałam się nie dać szczypaniu jak przy Avocado Cream, ale niestety, szczypanie oczu i mrowienie skóry nie należą do najprzyjemniejszych, nie miałam żadnego uczulenia ani zaczerwienienia ale przez ok 2 minut po aplikacji cała twarz mnie swędziała i szczypała. Przez pierwsze kilka dni skóra była pięknie rozjaśniona i wygładzona, natomiast krem mnie zapchał :( I niestety do niego nie powrócę.

 Victorious - lekki krem do twarzy na dzień i taki właśnie jest, błyskawicznie się wchłania, dość dobrze nawilża, otacza twarz delikatną mgiełką, nie świeci, nie tworzy filmu. Bez większych zastrzeżeń, pomyślę o ponownym zakupie na pewno! 


Perfecting Eye Cream - krem pod oczy, dość skondesowany, używam go regularnie ale ciężko mi coś o nim powiedzieć ponieważ nigdy nie używałam niczego pod oczy i ciężko mi porównać. Niestety znów czuję lekkie szczypanie więc na pewno dokończę i nie zakupię ponownie. Właściwie ani na plus ani na minus ponieważ mimo 2 tygodniowego używania nie czuję się z nim ani źle ani dobrze, jakby nic nie robił ;)

 Renew and Replenish Mask- maseczka do twarzy, sampel wystarcza na 2 razy i jestem nią zachwycona. Ma różowy kolor, lekko się rozsmarowuje, troszkę jest jakby malinowa.  Pięknie rozjaśnia twarz, wygładza ją, nawilża ale i oczyszcza, a co najważniejsze - nie ściąga, a tego nie lubię najbardziej. Skórę mam po niej idealnie wygładzoną w takim stopniu że chciałabym jej dotykać, jest miekka, pachnąca i cudownie orzeźwiona. Maseczk to mój hit i na pewno ją sobie zakupię.
Żałuję że nie ma jej składu :( 

Sweet Complexion Foaming Cleanser - pianka do mycia twarzy- aplikacja wystarczyła na 4 razy, bardzo fajne małe opakowanie z pompką. Ładnie zmywa pozostałości po makijażu, delikatnie oczyszcza, piorunujących efektów nie zauważyłam, ale przypuszczam że warto potestować dłużej niż 4 razy i wtedy wygłosić subiektywną opinię. Ja nie miałabym zastrzeżeń gdyby mimo wszystko po 2-3 użyciu nie zaczęło mi lekko (podkreślam lekko) ściągać policzków, a tego nie lubię i się wystrzegam. Może dla posiadaczek tylko suchej skóry albo mieszanej byłaby idealna.   

Red Raspberry Seed Oil - olejowaniem zajmuję się od niedawna więc z ciekawości zaczęłam używać tego, próka starcza na kilkanaście aplikacji, w połączeniu z żelem  hialuronowym bardzo ładnie nawilża, rozpromienia twarz. Nie zapchał mnie, ma też ponoć jakiś naturalny filtr. Bardzo szybko się wchłania i wygładza skórę. Jestem na tak

Emu Oil- o emu słyszałam tu i ówdzie, sama zechciałam spróbować. W przeciwieństwie to ww. oleju ma w sobie takie jakby drobinki, przez co nakładając go na twarz masujemy ją dodatkowo. Zapach mnie bardzo drażni - jest laboratoryjny, natomiast większych rewelacji nie zauważyłam. O wiele bardziej polubiłam ww. olej od Emu.  
 
Blemish Bar- to coś, bo nie wiem jak to nazwać zostawiłam na sam koniec. Jest to mała myjąca kosteczka w postaci mydła, bardzo przypomina mi LUSHowe cudeńka ;)  Wiem, że jest przeznaczony dla tłustej skóry dlatego u mnie się kompletnie nie sprawdził, prawie wcale się nie pieni, przypuszczam że ta próbkowa kosteczka starczy na wiele wiele myć bo po kilku próbach zużycie żadne. Bardzo ściąga mi skórę, zmywa makijaż ok, ale żadnych rewelacji, wręcz mnie wysusza. Pomyślałam że będę używać na mój problematyczny nos, może go po jakimś czasie oczyści, zobaczymy.
Zbiera ogólnie dobre recenzję więc posiadaczki tłustej skóry mogą być zachwycone bo naprawdę bardzo wysusza. 


Wszystkie składy dostępne w linkach do produktów.

Ogólnie krzywdy mi joppa nie zrobiła ale tez mnie specjalnie nie zachwyciła. Za to przy okazji wrzuciłam sobie próbki z minerałami i znalazłam swojego ulubieńca. Ale o tym w innym poście :)  

You Might Also Like

0 komentarze

INSTAGRAM

Subscribe