Moje słoneczne S.O.S. czyli produkty do opalania i po opalaniu
8/16/2013
Moje słoneczne S.O.S. czyli produkty do opalania i po opalaniu
Jak wiadomo lato w tym roku nas rozpieszcza :) I choć już mamy drugą połowę sierpnia słońce nadal nam towarzyszy.
Kiedyś w ogóle nie zabezpieczałam się przed promieniami słonecznymi, wręcz przeciwnie, od razu stosowałam przyspieszacz...
Teraz jestem już mądrzejsza ;) Na twarz nie stosuję nadal dużych filtrów, te obecne w kremie w wysokości ok 20 wystarczają mi. Jednak na ciało, a już szczególnie podczas wyjazdów i ogromnych upałów które w tym roku nawiedziły Polskę pomagam sobie wyższym numerkiem.
W zeszłym roku Lirene uraczyło mnie słoneczną paczką, która w zupełności spełnia moje oczekiwania co do opieki przeciwsłonecznej. W paczce znalazła się też mineralna emulsja 50 SPF, którą od razu zabrał mi mąż i dzielnie się nią codziennie smaruje przed wyjściem do pracy, co mnie bardzo cieszy :)
Do opalania
Lirene family nawilżająco-dożywczy balsam do opalania 30SPF
Ziaja słoneczna emulsja wodoodporna dla dzieci 50 SPF
Do opalania w zupełności wystarczy mi 30stka od Lirene. Szybko się wchłania, ładnie pachnie, nie podrażnia i jest wodoodporna. Mąż od dawna używa 50tki, ponieważ z uwagi na jego jasną karnację musi swoją skórę zabezpieczać o wiele bardziej niż ja. Od lat jesteśmy wierni dziecięcej Ziaji ze względu na dobre działanie i cenę. Również wodoodporna.
Po opalaniu
Lirene Ratunek po przedawkowaniu słońca
Ziaja nawilżające mleczko utrwalające opaleniznę
Muszę przyznać, że mi się rzadko zdarza "spalić", nawet jeśli się nie posmaruję. Robię to raczej z poczucia odpowiedzialności niż konieczności. Ale mój mąż często zapomni się posmarować filtrem i potem musimy go leczyć. Lirenkowy Ratunek pomaga wychodzić z opresji i jest w sam raz. Szybko łagodzi, szybko się wchłania, na drugi dzień z powrotem można wyjść na słońce.
Natomiast drugi produkt po opalaniu Ziaja to mój absolutny hit od jakiś...10 lat! Serio serio, albo nawet i dłużej. Pamiętam go w pomarańczowym opakowaniu za czasów młodości, kiedy pracowałam całe wakacje nad morzem. Ten produkt świetnie nawilża skórę i faktycznie utrwala opaleniznę, pomagając by kolor był nadmorski, soczysty i dłużej trwał na ciele.
To jest moje niekwestionowane KWC i nawet nie myśli mi się go zmienić. Jest tani, ładnie pachnie, działa jak potrzeba, kupuję go od lat i mam nadzieje, że nie zniknie z rynku :)
Pozdrawiam Was serdecznie i nadal słonecznie!
11 komentarze
Mam to mleczko utrwalające opaleniznę z Ziai.
OdpowiedzUsuńFajne jest.
Lirene bardzo lubię ale do opalania z filtrami mineralnymi. Za to Ziaja w ubiegłym roku spowodowała wysypkę na mojej skórze i się do niej zraziłam.
OdpowiedzUsuńJa po opalaniu, w razie spalenia skóry, używam żel z Ziai. Wspaniale koi skórę, lekko ją chłodzi, nie pozostawia lepkiej warstwy, rewelacyjnie się wchłania. Polecam.
OdpowiedzUsuńa ja na początku nie stosowałam nic i się to na mnie zemściło;/
OdpowiedzUsuńuwielbiam linię Ziaja Sopot Sun :) szczególnie żel łagodzący :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię ziaje po opalaniu:)
OdpowiedzUsuńLirene też sama lubię. W tamtym i tym roku u mnie królowały:)
OdpowiedzUsuńA ja w tym roku zero opalania, same filtrowanie, trochę mnie złapały nogi, postawiłam na filtr Biodermy a po opalaniu... nic..bo się nie opalałam :)
OdpowiedzUsuńja w tym sezonie nie miałam czasu się opalać, moje ciało nadal jest strasznie blade, zazdroszczę czekoladką.
OdpowiedzUsuńTeż wybieram kosmetyki Ziaja do opalania:)
OdpowiedzUsuńNie stosuję niczego na opalanie. Nie wiem, czy to się zmieni, ale nie rozumiem póki co sensu w tych kremach...
OdpowiedzUsuń